Najwyraźniej
zmarnowała życie. Co prawda tylko to dotychczasowe, ale była na najlepszej
drodze, by zmarnować też całą resztę. Nie potrafiła się z tym pogodzić. Siedziała
na kanapie, patrząc tempo w migający ekran telewizora i próbowała zrozumieć,
jak to się stało? W którym momencie zawiodła siebie samą? Kiedy dokonała tego
fatalnego wyboru i dlaczego, do cholery, nadal w nim trwa? I nie znajdowała żadnej,
nawet głupiej i banalnej odpowiedzi, która przyniosłaby jej ulgę. O odpowiedzi,
która poderwałaby ją z miejsca nawet nie marzyła. Ale żeby tak koncertowo
wszystko spieprzyć ?! Żeby własnoręcznie, bo do tego że sama sobie winna już
zdążyła dotrzeć, rozmontować sobie życie i zawodowe i osobiste … I
paradoksalnie, to, że wciąż miała gdzie wracać, też było porażką. Bo logicznie
byłoby jednak spalić mosty. Bo logicznie byłoby jednak odejść na zawsze. Bo
jeśli już, to do końca! Ale nie ona, o nie. Bo jeszcze okazałoby się, że jednak
czeka na nią coś lepszego. Bo jeszcze okazałoby się, że mogłaby być szczęśliwa.
Bo nie daj bóg, a by się udało. A ona przecież nie zasługuje, nie jest godna.
Ona przecież nic nie wie, nic nie potrafi. To tylko iluzja. To sprytne
oszustwo. To dobre pierwsze wrażenie. I nie zdawajcie kolejnego pytania, bo ona
przeczytała tylko tytuły rozdziałów. Resztę zostawiła na później, a później już
było za późno. I niby lepiej późno, niż
później, ale jednak głupio tak, na starość. I niby wie, że teraz jej starość, to jeszcze nie starość. Że
starość to dopiero jutro. I może jutro się zmobilizuje. Może jutro nabierze
odwagi. Może w końcu jutro zrobi to, co chce, a nie to, co jej się wydaje, że
powinna. Może jutro będzie wiedziała czego chce. Tak, jutro na pewno już będzie
wiedziała. Jutro…
- Klara, będziesz jakieś pranie robić? Gatek
nie mam!
- Jutro!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza