- No, dobra, mam czego chciałam. Jestem
sama, w wielkim mieście. Nie mam pracy. Nie mam mieszkania. Na seks też się nie
zanosi – Klara rozglądała się za jakimś miejscem, gdzie mogłaby spokojnie
pomyśleć i ułożyć jakiś sensowny plan. Tak, powinna go była mieć zanim
przelazła przez most, który bujał się jeszcze ledwo dostrzegalnie, powinna, ale
nie miała. I nie zamierzała teraz mieć z tego powodu złego zdania o sobie
samej. Przecież ma przy sobie wszystko i tym razem nie zawaha się tego użyć. Usiadła
na ławce z zamiarem zrobienia przeglądu tego wszystkiego i w tym właśnie
momencie pojawił się znikąd czerwony, bardzo sportowy samochód i zatrzymał się
tuż przy niej. Za kierownicą siedział bardzo przystojny facet. Miała wrażenie,
że skądś go zna, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd, gdzie? Nawet jeśli go
znała to na pewno nie w parze z takim samochodem.
- To jak? Wsiadasz czy będziesz się jeszcze
zastanawiać? – jego głos sprawił, że zadrżała i poczuła lekkie mrowienie z tyłu
głowy.
- Pozastanawiam się chwileczkę –
odpowiedziała z uśmiechem i usilnie próbowała sobie przypomnieć skąd zna tego
człowieka, bo że go zna była pewna.
- Tym razem dam ci czas. Daj znać jak już
będziesz pewna – rzucił i … odjechał. Wolniutko i bezszelestnie.
- Jakie tym razem? Jakie dam ci czas? Skąd
ja go….? O cholera! – Klara zaczęła nerwowo grzebać w plecaku – Gdzie ja go
mam? Musi tu być…. Jest! Tak, to on, to na pewno on. Ten głos, to spojrzenie.
Ale jakim cudem… ? skąd on … ? i dlaczego nie…? – przypomniała sobie dokładnie
ich pierwsze spotkanie. Nie było zbyt miłe. Najwyraźniej
on się z tej czarnej wydostał – Klara się roześmiała - A ja się w niej za
chwilę znajdę...
Zaczęła przeglądać notes jeszcze raz, strona po stronie. Jakieś
rysuneczki, fajne nawet. Jakieś zdania wyrwane z kontekstu i pozbawione sensu,
ale same w sobie zupełnie zgrabne. Fragment planu jakiegoś miasta… zaraz, zaraz. Nie jakiegoś, tylko tego właśnie. I
nie byle jaki fragment, tylko kilka najbliższych ulic, które właśnie
rozpoznała.
- A
to co znowu? – Klara dostrzegła malutki krzyżyk w miejscu skrzyżowania ulic
Mrocznej i Świetlistej. Niedaleko. Mogłaby pójść i zobaczyć co tam jest. Nie ma
nic innego do roboty. Plan będzie wymyślać później. Pozbierała wszystko do
plecaka. Trzy razy sprawdziła, czy nie zgubiła czegoś najważniejszego i ruszyła
przed siebie. O tej porze miasto było jeszcze puste, nie licząc kotów i gołębi.
Klara nie przepadała ani za jednymi ani za drugimi. Wolała psy. Psy nie
chodziły po stołach i nie wspinały się po firankach, nie sikały na klawiaturę
laptopa ani do walizki. Zdecydowanie wolała psy, mimo tego koty usilnie
próbowały ją do siebie przekonywać, za co nie lubiła ich jeszcze bardziej. Wszystkie okoliczne sklepiki były jeszcze
zamknięte, tylko z piekarni dochodził już zapach chleba tak świeżego, że Klara aż
poczuła jego smak i usłyszała odgłos chrupiącej
skórki. Ależ była głodna!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza