- Jak
myślisz, ten czy ten? – Klara od kilkunastu minut zarzucała na ramiona to
jeden, to drugi szal i nie mogła się zdecydować. Jan zbyt wielkiej różnicy
pomiędzy nimi nie widział, odpowiedział więc jak zwykle, że i w jednym i w
drugim wygląda pięknie, niepotrzebnie dodając, że w związku z tym jemu
zasadniczo jest wszystko jedno. Klara
fuknęła coś pod nosem i wybrała trzeci, w kolorowe kwiaty – I co? Może
być? - Jan podszedł do niej, pocałował w
czoło i serwując lekkiego kopniaka na
szczęście, zalecił szybkie wyjście z domu.
Faktycznie zrobiło się późno. Klara
musiała zrezygnować ze spaceru i podjechać samochodem. Miała kłopot ze
znalezieniem miejsca parkingowego, ostatecznie zaparkowała kilka przecznic
dalej. Wyłączyła silnik, ale nie wysiadała. Nie lubiła tłumów ani wystąpień
publicznych. Nienawidziła bycia w centrum uwagi. Ostre światło reflektorów było
dla niej wręcz fizycznie bolesne. Najchętniej wysłałaby na to spotkanie którąś
ze swoich bohaterek. Niestety, pochopnie zgodziła się na udział w tym całym
cyrku i teraz już nie mogła się wycofać. To znaczy oczywiście mogłaby nie
wysiadać z samochodu i wrócić do domu, ale niestety miała pewną okropną wadę –
zawsze dotrzymywała danego słowa. Zawsze! Nauczyła się oczywiście unikać
większości sytuacji, w których ktoś w ogóle mógłby ją o cokolwiek poprosić.
Miała też cały wachlarz misternie uplecionych wymówek i ostatecznych,
niepodważalnych argumentów przeciw. Jak to się stało, że tym razem straciła
czujność i obiecała? No trudno, jakoś się stało i teraz musi tam pójść. Musi
wejść do tej przesadnie eleganckiej sali, zasiąść na scenie i przed tłumem
zgromadzonych „robić za gwiazdę”. Pewnie będą ją pytać o to, jak to się
wszystko zaczęło? Dlaczego akurat to, a
nie coś zupełnie innego? Skąd pomysły? A czy postaci prawdziwe, czy wymyślone?
I czy wstaje codziennie o piątej rano czy może wychodzi do kawiarni? Czy z tego
da się żyć? Czy bez tego da się żyć? Czy tego się można nauczyć? A może jednak
trzeba mieć talent? I skąd wiadomo, że się go ma? Czy na pewno to wszystko to
ona tak sama? Czy ma coś jeszcze w szufladzie? A czy mogłaby poradzić, od czego
zacząć? I czy lepiej długopisem, piórem czy stukając w klawiaturę? I ona będzie
próbowała na te wszystkie pytania odpowiedzieć. Rzeczowo, konkretnie, zgodnie z
oczekiwaniami publiczności i nie zawsze zgodnie z prawdą, za to z tym swoim
słynnym poczuciem humoru. A potem oni wszyscy ustawią się w bardzo długiej
kolejce i będą czekać godzinami tylko po to, by nagryzmoliła im odręcznie kilka
słów na wielokrotnie przeczytanym od deski do deski egzemplarzu którejś z jej
dwunastu powieści. I będą wniebowzięci, że postawionym autografem poświadczyła
osobistą znajomość.
- Puk! Puk! -
wyrwana z zamyślenia Klara gwałtownie odwróciła się w lewo. Nieodpięte
pasy przyblokowały ją boleśnie. Ksawery
Sukces otworzył drzwi i pomógł jej się wyplątać. – Co ty tu jeszcze robisz? Wszyscy już tam na
ciebie czekają. Pięknie wyglądasz… No
już, chodź, szybciutko! – podał jej ramię – A gdzie Jan?
- Wiesz, że on nienawidzi tłumów jeszcze
bardziej niż ja. Nie przyszedłby nawet, gdyby wręczano mi nagrodę Nobla! Będzie
czekał w domu z szampanem, mam nadzieję! – roześmiała się Klara i trzymając się
mocno ramienia Ksawerego weszła do zatłoczonej sali. Tak… osiągnęłam sukces –
pomyślała i przez ułamek sekundy poczuła, że był on całkowicie zasłużony.