Od kilku miesięcy w Zakładzie działo się
coś naprawdę niedobrego. Wszyscy to czuli, ale nikt nie potrafił zdefiniować.
Pierwszy rozchorował się Król Julian. Rozchorował się bardzo poważnie. Nikt nie
wiedział na co konkretnie, ale biedak pojawiał się i znikał niespodziewanie.
Potem Rehabilitant złamał sobie
obojczyk. Tak zwyczajnie. Urlop. Narty. Upadek. Gips. Dwa miesiące zwolnienia. Następnie hurtem pochorowały się dzieciaki pań
z działu przedszkolnego i wymagały długotrwałej opieki swoich mam. Nieobecność
Mam-Pracownic spowodowała niezadowolenie Mam-Klientek i serię telefonów z
pretensjami, które zmuszona była odpierać Przyszła Mama - Sekretarka. Po kilku
tygodniach wysłuchiwania próśb, błagań, a w końcu także gróźb, nie wytrzymała.
Z czterdziestostopniową gorączką została odwieziona do szpitala. Szybko okazało
się, że pozostanie tam na długo. Na
drzwiach sekretariatu Filii Zakładu zawisła odręcznie nabazgrana karteczka, że
„nieczynne do odwołania” i „proszę dzwonić tam”. Zawisłaby ładna wydrukowana,
niestety drukarka odmówiła współpracy a Informatyk tylko rozkładał ręce mówiąc
coś o jakiś nowych sterownikach i braku tego „dinksa” w miejscu, gdzie być powinien.
Tam dzwonili więc klienci. Tam dzwonili też
zdezorientowani pracownicy. Zdezorientowani tym bardziej, że i Tam od kilku dni
nikt nie odbierał telefonów. Tam powinna
być Doświadczona i Wszechwiedząca Sekretarka. I byłaby na pewno, gdyby nie
straszny wypadek jej męża. Mąż górnik. W kopalni zawał. Na szczęście żyje! Ale
unieruchomiony. Potrzebuje całodobowej opieki żony. Tu głuchy telefon i Tam
głuchy telefon. Coraz większy chaos. Galopująca dezorganizacja. Pracująca za
dwie Ambitna Amelia próbując odkręcić uparty słoik kaleczy się tak
nieszczęśliwie, że prawie odcina sobie kciuk. Krew. Pogotowie. Operacja.
Rehabilitacja. W tym roku Amelia już nie będzie pracować. Patrząc na to, co się
dzieje, Przezorna Zuzanna szybciutko zredukowała swój wymiar godzin do połowy. Krycha
z Zochą, odczuwając od kilku dni podejrzane i niespecyficzne objawy somatyczne,
czym prędzej uciekły w teren. Klara przyglądała się temu wszystkiemu próbując zachować
zdrowy dystans, jednak, gdy w pewien poniedziałek nagle i niespodziewanie
stłukł się jej ulubiony kubeczek z wiewiórką, stwierdziła, że najbezpieczniej będzie
jeśli natychmiast uda się na kilkudniowy urlop. Na posterunku trwała jeszcze,
bo ktoś przecież trwać musiał, Zdesperowana Wice. Zocha przyjmowała zakłady,
jak długo Wice wytrzyma, bo z dnia na dzień wyglądała gorzej. Chuda, blada, spuchły
jej kolana, wypadł przedni ząb, a nie dalej jak wczoraj, jakiś fiut zaparkował
auto w bagażniku jej wysłużonego fiata. Jak tak dalej pójdzie, to do końca kwietnia
wyeliminowani zostaną wszyscy pracownicy Zakładu i trzeba będzie wywiesić
tabliczkę: „zamknięte bo nieczynne”.
[pięć miesięcy
wcześniej]
- Stasiu, niczego nie dotykaj, bardzo cię
proszę – powiedziała elegancka blondynka zerkając na synka znad Smartfona.
Chłopczyk był bardzo ruchliwy i konieczność kilkuminutowego oczekiwania na
wizytę, urozmaicał sobie wędrówką po długim korytarzu i zaglądaniem we
wszystkie możliwe zakamarki. W jednym z nich odkrył właśnie coś absolutnie fascynującego.
- Nie dotykam, mamo! – Staś szybciutko cofnął
paluszek, wcisnąwszy jednak wcześniej malutki czerwony guziczek do oporu i
podbiegł do matki, przybierając po drodze minę niewiniątka.
- Mamusiu,
a co to znaczy „autodestrukcja”?
- Dziecko! Skąd ty znasz takie słowa?
Zabraniam ci się przyjaźnić z Leosiem!
- Ale mamo ….
- To zły chłopak jest! Zabraniam i już! I
chodź już, bo pani nas prosi.
Mam nadzieję, ze wydasz te ksiazke - i bedziesz sławna i bogata - bo podamy Cię do Sądu o wysokie odszkodowanie lub tantemy . Ambitna Amelia
OdpowiedzUsuńJak będę sławna i bogata to się z Tobą podzielę :)
UsuńNie chcę być Lesiem Kubajkiem - ale AMELIA? really???/
OdpowiedzUsuńBądź sobą ;)
OdpowiedzUsuńI tak powoli poznaję nieznane jeszcze teksty. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńcieszę się :)
Usuń