Przyszło lato.
Na dworze panują temperatury tak wysokie, że już wcale nie trzeba
do ciepłych krajów wyjeżdżać
a raczej rezerwować pobyt gdzieś w rejonach podbiegunowych.
Szukam ochłody i okazuje się, że nic nie jest tak skuteczne
jak wachlarz.
Jakże inna to wycieczka, niż towarzyszenie wiecznie głodnej
i spragnionej zielonej herbaty pani Pawlikowskiej.
Tym razem moją przewodniczką jest kobieta, która patrzy by zobaczyć,
słucha żeby usłyszeć, dotyka by poczuć i uczestniczy po to by zrozumieć.
Mimo, że jest obca i nigdy, przenigdy, nawet już będąc w
Japonii tak naprawdę nie uda jej się do Japonii przyjechać, o czym w pierwszym
zdaniu powitania zostaje w subtelny sposób poinformowana, to już niebawem, na
tym końcu świata, wśród nieznanych sobie i wychowywanych w zupełnie innej
kulturze kobiet jest u siebie
i „czuje jak rozprostowuje się jej dusza”.
i „czuje jak rozprostowuje się jej dusza”.
Czy to tylko kwestia długości pobytu?
Zdecydowanie nie.
To wrażliwość na świat, ciekawość, szacunek dla odmienności,
ogromna kultura osobista, chęć uczenia się nowych rzeczy
i budząca mój podziw odwaga.
"Japoński wachlarz" to porcja wiedzy o Krainie Kwitnącej Wiśni
przekazana w sposób wręcz poetycko piękny.
Czysta przyjemność czytania.
A ryby fugu nie skosztowałabym za żadne skarby świata!
Joannę Bator znam między innymi z książki Ciemno, prawie noc.
OdpowiedzUsuńBardzo poetycki język, więc mogę sobie wyobrazić jej wędrówkę po Japonii, a raczej sposób w jaki opowiada.
Opowiada pięknie!
Usuń