Regina,
dojrzała i doświadczona Pomagaczka, wróciła właśnie z niezbyt udanego urlopu.
Miało być all inclusive na włoskiej riwierze, a było hot intensive w słabo
klimatyzowanym nędznym pensjonacie nad pełnym sinic Bałtykiem, w towarzystwie
wiecznie marudzącego Wiktora. Wiktor nie marudził jedynie przy barze, gdzie
spędzał większość czasu, popijając obrzydliwe kolorowe drinki i wpatrując się w
wydatny biust dziewczyny obsługującej tenże bar, podczas, gdy Regina siedziała na
zatłoczonej plaży i żałowała, ze dała się tutaj przywlec. Cóż, nie odpoczęła
wcale, a tu już dzwonią telefony z prośbami o pomoc. Nawet walizki nie zdążyła
jeszcze rozpakować. Właściwie nie powinna się dziwić, że skoro przez dwa
tygodnie była niedostępna, teraz telefony się urywają, a jednak była bardzo
zaskoczona.
Jako Pomagaczka
drugiej klasy Regina nie miała licencji na udzielanie pomocy ostatniej,
natomiast wszystkie czynności poprzedzające wykonywała bardzo profesjonalnie i
nigdy nikt się na nią nie skarżył. Miała pod stałą opieką kilkunastu klientów,
którzy bardzo cenili sobie jej usługi. Szybko nawiązywała bliskie relacje i
zaskarbiała sobie zaufanie podopiecznych. Była w stanie, dzięki urokowi
osobistemu oraz wyjątkowym umiejętnościom, uczyła się w końcu od najlepszych,
przekonać do przyjęcia pomocy ostatniej nawet najbardziej upartych z jeszcze
żywych. Szef Konsorcjum Wielkiej Trójcy rokrocznie przyznawał jej pokaźną
premię za wybitne zasługi i obiecywał awans. Regina przyjmowała premię i
konsekwentnie, ze względu na Wiktora, odmawiała awansu.
Reginę
zadziwiła nie ilość telefonów, ale to, kto do niej dzwonił.
Pierwszy z
dziwacznych telefonów odebrała około godziny siedemnastej.
- Ciocia? Ciocia Stasia? Tu Renata.
- Jaka Renata? Jaka ciocia? Regina z tej strony. Regina
Niezbędna. Pomagaczka klasy drugiej. W czym mogę pomóc?
- Przepraszam, to pomyłka.
- Nie, nie, w życiu nie ma pomyłek. Słucham panią, proszę
mówić. – Regina zawsze stosowała się do regulaminu i przestrzegała szczegółowych
instrukcji, nawet, gdy rozsadek podpowiadał jej, że to bez sensu. To właśnie ta
cecha zapewniała jej stałą pracę od ponad pół wieku. Tym razem też zadziałała
zgodnie ze schematem.
- Renata. Renata Niezłomna. Dzwoniłam do ciotki. Wybrałam
jej numer, ale połączono mnie z panią. Nie wiem, dlaczego? To chyba jakiś błąd
systemu… - Renata chciała jak najszybciej rozłączyć się i jednak dodzwonić do
ciotki, która siedziała pogrążona w rozpaczy i poczuciu bezsilności. Nie miała
czasu na rozmowy z jakąś obcą babą, nawet, jeśli to przypadkiem była Pomagaczka.
Drugiej klasy. I tak by niczego nie wskórała, więc… - Nie będę pani głowy
zawracać.
- Pani Renato, jak pani ciocia się nazywa? – Regina ciągnęła
rozmowę zawodowo.
- Kozłowska. Hrabina Stefania Kozłowska.
- Hrabina Kozłowska!!! – Regina o mało słuchawki z rak nie
wypuściła z wrażenia.
- Pani zna moją ciocię?! - Renata była nie mniej zaskoczona.
– Skąd?!
Regina odpowiedziała krótko, ze owszem, zna Hrabinę, a
konkretnie męża Hrabiny, który jest jej klientem od wielu lat. Powiedziała też,
że właśnie się do nich wybiera, po dłuższej nieobecności spowodowanej urlopem,
by dopełnić swoich obowiązków. Renata o mało co nie opowiedziała Reginie o tym,
co się Witusiowi tydzień temu przydarzyło, uznała jednak, ze takich informacji
nie powinna udzielać przez telefon. Wyraziła jeszcze raz swe ogromne
zaskoczenia takim przypadkiem telefonicznej pomyłki i grzecznie się pożegnała.
- Nie ma przypadków, pani Renatko – rzuciła jeszcze Regina i
po skończonej rozmowie wróciła do wypakowywania walizek. Wiktorowi o dziwacznym
telefonie nawet nie wspomniała.
Następnego dnia, tuzż po godzinie siedemnastej, Regina
odebrała drugi dziwny telefon.
- Halo?
- Ciocia?
- O, pani Renata, znowu? – Regina była pewna ze słyszy ten
sam głos, co wczoraj.
- Renata? Nie, tu Anna. Ciociu, nie poznajesz mnie? – Anna poczuła
się nieswojo. Była bardzo nieśmiałą dziewczyną. Unikała kontaktu z innymi
ludźmi. Bezpiecznie czuła się tylko we własnej pracowni malarskiej, malując
Anioły. Wkładała w to całe swoje serce. Anioły wychodziły piękne. Delikatne i
jednocześnie silne. Zamówienia sypały się jak z rozprutego worka i Anna nie
musiała się martwić o przyszłość. Miała dopiero dwadzieścia cztery lata, ale
nawet gdyby nie namalowała już ani jednego Anioła, mogłaby żyć na zupełnie
dobrym poziomie do późnej starości. Jednak Anna kochała swoje Anioły i malowała
je dla przyjemności. A może malowała je dlatego, że nie potrafiła robić nic
innego? Niespodziewana rozmowa z obcą osobą wytrąciła Annę z równowagi. Głos
jej zadrżał. Serce zaczęło bić szybko i nierówno. Chciała natychmiast rzucić słuchawką,
ale Regina i jej instrukcje były szybsze.
- Regina Niezbędna, Pomagaczka drugiej klasy, w czym mogę pomóc,
proszę mówić. – Aksamitny głos Reginy sprawił, ze Anna odzyskała głos.
- Tu Anna. Ja chciałam z ciocią Stefcią rozmawiać. Czy może
pani podać cioci słuchawkę?
- Pani Anno, dodzwoniła się pani do mnie, nie do cioci. Nie
mogę przekazać słuchawki. W jakiej
sprawie dzwoni pani do ciotki? Czy pani ciocia to może Hrabina Kozłowska?
- Tak! Ale skąd pani wie? Stefania Kozłowska to właśnie moja
ciocia. Ja… _ Anna znów straciła głos. Regina wyczuła, ze ma do czynienia z
bardzo wrażliwą osóbką i że jeżeli nie wyjaśni szybko całej sytuacji, Anna długo
nie będzie mogła do siebie.
- Pani Anno, proszę posłuchać, wczoraj o tej samej porze,
zadzwoniła do mnie pewna kobieta. Przedstawiła się, jako Renata Niezłomna i
pytała o Hrabinę Kozłowską.
- Renata to moja matka! Ale czemu mama dzwoniła do pani? Nic
z tego nie rozumiem.
- Ja też jeszcze nie do końca rozumiem, o co tu chodzi, ale
najwyraźniej potrzebują panie mojej pomocy, skoro dzwonią właśnie do mnie. Proszę
powiedzieć, w czym mogłabym pomóc, a chętnie to zrobię. – Regina otworzyła
terminarz, żeby zaproponować spotkanie, ale Anna stanowczo stwierdziła, że ona
żadnej pomocy nie potrzebuje, że to na pewno pomyłka systemu i ona bardzo
przeprasza i się rozłączyła.
W takiej
sytuacji Regina postanowiła zadzwonić do samej Hrabiny i całą sprawę wyjaśnić.
Niestety nie mogła się dodzwonić. Sygnał był cały czas zajęty. Może to i
dobrze, bo Hrabina jest nieco przygłucha i rozmowa przez telefon byłaby bardzo
trudna. Regina chciała w pierwszej chwili złożyć Hrabinie niezapowiedzianą wizytę, ale po namyśle doszła do wniosku, że to jednak nie wypada tak nachodzić kogoś w domu.
Zadzwoniła więc do Witusia. Odebrała Harbina. Regina umówiła się na spotkanie, po którym wiedziała tylko tyle, że Wituś przeszedł pod opiekę Pomagaczy
pierwszej klasy, w związku z czym on chwilowo ma wolne. Postanowiła pozostać
w kontakcie towarzyskim z Hrabiną, ponieważ sprawa nie była zupełnie jasna, a
jej zakończenie nie zostało wyraźnie określone. Telefonicznych pomyłek Hrabina
wyjaśnić nie potrafiła. Uznała to, jak wszyscy, za błąd systemu.
- Nie ma pomyłek, pani Hrabino – powiedziała Regina
wychodząc.
Trzeciego dnia Regina odebrała kolejny telefon. Oczywiście
tuż po siedemnastej.
- Stefcia? Tu Dagmara. No, jak ty się trzymasz?
- Regina. Regina Niezbędna, Pomagaczka drugiej klasy, w czym
mogę pomóc?
- Jezus Maria, jaka Regina?! Jaka Pomagaczka? Co się stało
ze Stefą?! – Dagmara wpadła w panikę. Najpierw Wituś, teraz Stefcia, tego było
zbyt wiele.
- Spokojnie pani Dagmaro. Dodzwoniła się pani nie do Hrabiny
Stefanii Kozłowskiej, ale do mnie, do Reginy Niezbędnej. – Spokojnie tłumaczyła
Regina swym aksamitnym głosem.
- Jak to? A skąd pani w ogóle wie, że ja do Stefy dzwonię? Nazwiska
przecież nie podawałam? Podawałam? Kim pani jest i co pani robi w mieszkaniu
mojej kuzynki?! – Dagmara weszła w fazę ofensywną. Regina wyraźnie słyszała, że
ma do czynienia z zawodowcem. Miała rację. Dagmara, emerytowana Pomagaczka
klasy zerowej, ostatnia żyjąca krewna Hrabiny, zwykle była nie do pokonania.
Kobieta o żelaznych zasadach i gołębim sercu. Gotowa w czeluści piekielne zejść
za każdą zagubiona duszyczką i na jedynie słuszny kierunek nawrócić. Odmowy nie
znała. Wątpliwości wyjaśniała szybko, stosując ogień pytań krzyżowych i
obalając wszystkie logiczne argumenty skołowanego rozumu klienta. Regina szybko
udzieliła Dagmarze wszystkich informacji, jakie w tej sprawie posiadała. Potem
obie panie przez godzinę dyskutowały i doszły do wspólnego wniosku, że:
- Nie ma przypadków pani Regino – stwierdziła Dagmara
- Nie ma przypadków pani Dagmaro – potwierdziła Regina
- Wituś potrzebuje naszej pomocy! – Wykrzyknęły w tym samym
momencie i natychmiast zaczęły działać.
tutaj znajdziecie ciąg dalszy oraz odcinek pierwszy i drugi
Ciekawa jestem, co stało się z Witusiem i kim są Pomagacze?
OdpowiedzUsuńPolecam lekturę odcinków wcześniejszych oraz następnych ;)
Usuń