Trudno mi będzie napisać coś poza:
Przeczytajcie koniecznie,
a jeśli już czytaliście, to zróbcie to jeszcze raz!
Trudność wynika z tego, że
ja się nie mogę przestać śmiać, a kiedy się śmieję, nie za bardzo mogę pisać, bo
nie trafiam w odpowiednie miejsca na klawiaturze i przez łzy, nie widzę wyraźnie
ekranu monitora.
Wyobraźcie sobie stuletniego staruszka, który zgodnie ze swoją
życiową maksymą „jest jak jest, a w przyszłości będzie, co będzie” gramoli się przez
okno swojego pokoju numer jeden w domu spokojnej starości w Malmkoping, odziany
w obszczane kapciuszki i w rabatce bratków rozpoczyna największą przygodę
swojego życia.
Już ta scena wystarczy, by poprawić sobie humor na najbliższe
kilka dni.
Dalej jest coraz ciekawiej i jeszcze śmieszniej.
Allan, bo tak ma na
imię główny bohater, nie zawracał sobie głowy szkolną edukacją. Już we wczesnym
dzieciństwie zdobył fach, gwarantujący mu dożywotnio posiłek z popitką, a
wrodzony instynkt samozachowawczy i doskonała pamięć do nazwisk zapewniły mu przyjaciół.
Allan roztropnie wykorzystywał wszystkie okazje, aby podnosić swoje
kwalifikacje zawodowe oraz jeszcze roztropniej starał się unikać polityki, przy
czym to pierwsze udało mu się aż nazbyt dobrze, a z tym drugim można by jednak polemizować.
W każdym razie, zarówno przed brawurowym skokiem z okna, jak i po, wpływ Allana
na losy świata był równie niewiarygodny, choć zdecydowanie większy i stanowczo
bardziej świadomy, niż Foresta Gumpa.
Z żalem zakończyłam lekturę. Pociesza mnie jednak fakt, że
nie jest to jedyna książka autorstwa Jonasa Jonassona. Biegnę do biblioteki!
A tu opisane nieco dawniej przeczytane lektury absolutnie (nie)obowiązkowe :)
Wspaniała książka i ciekawa jestem czy inne tego autora są podobne, ale jakby co dasz znać.
OdpowiedzUsuńoczywiście, ze dam znać :)
Usuń