Wybrałam się z wizytą do prababek. Odwlekałam ją dość długo, bo to albo pogoda nie taka, albo samopoczucie nie sprzyjające wizytom towarzyskim, albo inne niecierpiące zwłoki sprawy. Dzisiaj nie znalazłam już żadnej wymówki.
Prababki bardzo się ucieszyły, że w końcu do nich dotarłam, bo czekały od wigilii i prawie straciły nadzieję. Chciałyby już choinkę rozebrać, porcelanę do szafy pochować, kiecki odświętne zeblec, bo niewygodne. Nareszcie będą mogły odpocząć od świętowania.