Kumple od dłuższego czasu
mówili mu, że jego pozycja jest zagrożona. Nie chciał wierzyć.
Wiedział, że jest najlepszy w tej branży. Nikt nie był tak zabawny
i dowcipny, jak on. Do pięt mu nie dorastali nawet gdyby wdrapali
się na najwyższe stołki. Szkolił się u światowej sławy mistrza
ciętej riposty. Odbył pięcioletni staż w akademii czarnego
humoru. Codziennie praktykował dziwaczne kroki pod okiem
najlepszego choreografa a towarzyskie gafy reżyserował mu sam
Tarantino.
Niemożliwe, by jakiś młokos, bez walki, odebrał mu
zaszczytne miejsce największego narodowego pajaca. Chociaż
faktycznie, na jego występy przychodziło ostatnio jakby mniej
widzów. Rzadziej zapraszano go też na salony. Właściwie została
tylko garstka najwierniejszych fanów. Powinno było go to
zaniepokoić. Najwyraźniej stracił instynkt samozachowawczy.
Dzisiaj, zmuszony przez przyjaciela, obejrzał w końcu relację z
występu tego, pożal się boże komika wszech czasów i nie mógł
się już dłużej oszukiwać. To koniec! Facet łamie wszelkie
zasady sztuki. Nie, on nie zna nawet podstawowych zasad! Jest
beznadziejnie żałosny, boleśnie prymitywny i płytki jak kałuża,
ale z taką forsą, jaką dostał na reklamę przekona wszystkich, że
to, co wyczynia, to jest właśnie humor najwyższej próby.
Pora
umierać – pomyślał – i wybrał jedyną godną błazna śmierć.
Pękł ze śmiechu.
Rzeczywiście śmierć odpowiednia. Trochę przypomina filmowego Jokera. On też się śmiał, choć wcale nie było mu wesoło. Twoja opowieść to dla mnie bardzo sympatyczny krocik :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że krocik wydał ci się sympatyczny. A Jokera muszę obejrzeć koniecznie w takim razie ;)
UsuńOj, mocno gorzki tekst. I niestety, mocno prawdziwy i aktualny. Nie, żebym narzekała i zrzędziła, że przed wojną nawet glina była lepsza, ale coraz częściej ważniejsze jest "opakowanie" i umiejętność sprzedania towaru o bardzo wątpliwej jakości. Czy to książka, czy to żart, czy cokolwiek w otaczającym nas świecie.
OdpowiedzUsuńNiestety.
Usuń