Kujawianka Kancjanela, koło krzywego "K", karmazynowego kapnęła kleksa, ku konsternacji Kajetana, konserwatora ksiąg kanonicznych. Kiedy Kajetan, kuśtykając, kalumnie krzyczał, Kancjanela karnie kontynuowała kurs kaligrafii krwią koguta, kolejne krzywe "K" kreśląc. Korat, kot Kajetana, kryształowy kałamarz kopsnął, kominek kogucią krwią kolorując.
niedziela, 31 maja 2020
czwartek, 28 maja 2020
Czas kwitnienia wszystkiego na raz
W pobliskim parku jest takie miejsce, gdzie o tej porze roku trwa festiwal wszystkich odcieni zieleni, na tle których występują pojedynczo i grupami kolory tęczy a licznemu chórowi ptaków akompaniuje brzęczenie owadów. Prawdziwe święto przyrody w szczegółowo zaplanowanym przez człowieka i zgodnie z tym planem zrealizowanym bylinowym ogrodzie. Trzeba przyznać, że widzów było sporo. Wszystkie miejsca zajęte, nawet balkony. Cóż się dziwić, skoro impreza niebiletowana a towarzystwo spragnione kontaktu z matką naturą.
Etykiety:
azalia,
czas kwitnienia wszystkiego,
irys,
łubin,
róża
poniedziałek, 25 maja 2020
Zapiski nałogowego czytacza - początek długiej podróży
Od początku pandemii, paradoksalnie, mając więcej czasu, nie byłam w stanie czytać. Stos książek wypożyczonych z biblioteki tuż przed jej zamknięciem stał prawie nieruszany. Brałam jedną książkę do ręki na chwilę, na moment i odkładałam po przeczytaniu ledwie kilku stron. Brałam kolejną i działo się to samo. Czy ja sobie takie kiepskie i nieciekawe książki wypożyczyłam? Z jedną mogłam źle trafić, ale żeby wszystkie osiem?! Niemożliwe!
poniedziałek, 18 maja 2020
Czas dmuchawców
Chyba po raz pierwszy na trawniku pod moim blokiem mlecze, mniszki, stokrotki, niezapominajki i inne kwiecie, którego nazw nie znam, panoszy się bez ograniczeń. W tym roku jeszcze nie wyjechały kosiarki! I oby nie pojawiały się jak najdłużej, bo ukwiecona majowa łąka, to dla mnie najpiękniejszy widok na świecie.
niedziela, 10 maja 2020
piątek, 1 maja 2020
Czas lilaka pospolitego
Coraz trudniej odróżnić święto od dnia powszedniego. Maj zaczął się ciepłym wiosennym deszczem. Zabrakło jednak biało-czerwonych flag w oknach i tłumnego pochodu główną ulicą miasta.
Wyobrażam sobie marsz mieszkańców mojego miasta, utrzymujących dystans dwóch metrów pomiędzy sobą i machających przemokniętymi chorągiewkami, zrobionymi z patyczków do szaszłyków i skrawków bibuły w ramach zdalnych zajęć praktyczno - technicznych.
Etykiety:
bez,
Czas kwitnącego bzu,
lilak,
wiosna,
zapach
Subskrybuj:
Posty (Atom)