Spojrzałam na kalendarz i dotarło do mnie, że od dawna nic nowego tu nie napisałam. Tak, jak utknęłam pomiędzy Księgami Jakubowymi, tak utknęłam też pomiędzy starym, które przeminęło a nowym, które jeszcze nie przyszło.
I wszystko byłoby dobrze, bo skoro nie tam i nie tam, to przecież zostaje tylko tu i teraz, a to stan jak najbardziej pożądany. Okazuje się jednak, że istnieje zupełnie nieznana mi wcześniej przestrzeń totalnego zawieszenia, niby też tu i też teraz, ale jednak zupełnie obok.
Wygląda na to, że trochę sobie tak z boczku posiedzę.
I albo coś się tu potem ciekawego zadzieje, albo...
Czy blogi, na których nikt nic nie pisze, umierają śmiercią naturalną?