Stała w mroku
nie wiedząc, w którą stronę powinna iść. Za plecami miała oswojone już i
przyjazne drewniane drzwi. Oparła się o nie mocno. Próbowała uspokoić oddech i
zebrać myśli. Nie znała tego miasta. A może znała, ale nie potrafiła go
rozpoznać. Było wspomnieniem wszystkich miast, jakie kiedykolwiek odwiedziła a
mimo to było obce. Zupełnie obce.
Przywykła do wiejskiego życia.
Pola, łąki, lasy… Tam czuła się bezpiecznie i pewnie. Tam potrafiła
odnaleźć każde miejsce, nawet w środku nocy, rozpoznając zapachy, nasłuchując
odgłosów, dotykając kory drzew. Wśród zimnych murów i kamiennych ulic czuła się
zupełnie bezbronna. Jej wewnętrzny kompas zwariował. Jedyna droga, którą
rozpoznawała, to ta pomiędzy domem, z którego właśnie ją wyproszono, a dworcem kolejowym, na którym znalazła się
zupełnym przypadkiem kilka dni temu. Ledwie kilkadziesiąt kroków. Labirynt śpiącego
miasta przerażał ją. Trwała więc, przywierając plecami do twardej powierzchni
drzwi, mimo świadomości, że stoi tu już stanowczo zbyt długo. Wiedziała, że
musi przełamać lęk i ruszyć w mrok. Już! Natychmiast! Przed sobą miała
plątaninę ulic i ciemny masyw blokowiska. Przeczuwała, że kiedy zrobi
pierwszych kilka kroków, może już nigdy nie odnaleźć tych bezpiecznych drzwi.
Może zniknąć w mroku. Rozpłynąć się we mgle spowijającej ulice. Przyłożyła obie
dłonie do drzwi, tak jakby chciała odcisnąć na nich swój ślad, by móc je
odnaleźć. Wzięła głęboki oddech, odepchnęła się mocno i pobiegła przed siebie.
Biegła ile sił w nogach. Stukot butów odbijał się echem o mury kamienic. Echo…
to coś co dobrze znała. Po chwili poczuła, że jej wewnętrzny kompas znowu zaczął
działać. Już nie uciekała, biegła równym tempem. Instynktownie podejmowała
decyzje docierając do skrzyżowania ulic. Nagle zrozumiała to miasto. Poczuła
się bezpieczna.
Jak dobrze,że kompas zaczął działać!
OdpowiedzUsuń