No
dobra, pierwszy rok zawaliła. Trudno. Nie zamierzała się jednak poddawać i
podjęła wyzwanie kolejny raz. Jutro zaczynały się zajęcia. Wiedziała, co ją
czeka i to był plus. Wiedziała też, że to ostatnia szansa i to powodowało spore
napięcie. A co jak i tym razem się nie uda? A co jeśli znowu zapłonie słomianym
ogniem i wypali się w przedbiegach? Cały wieczór zmarnowała na gdybaniu. Cóż za
strata czasu i energii! Zła na samą siebie położyła się do łóżka. Długo nie
mogła zasnąć. Wierciła się nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji, a kiedy już ją
znalazła, ogromny księżyc w pełni zajrzał jej prosto w oczy. Odwróciła się do
niego plecami, złorzecząc pod nosem. W końcu tuż przed świtem zasnęła.
Obudziła się wypoczęta. Z uśmiechem
na ustach wyplątała się z kołdry. Na bosaka poszła do kuchni. Podłoga była
przyjemnie chodna. Nastawiła wodę na herbatę i spojrzała za okno. Zapowiadał
się pogodny ciepły dzień. Przez chwilę obserwowała ulicę. Ci sami, co zwykle
ludzie, robiący to samo, co zwykle o tej samej porze. Przyjemna, bezpieczna
przewidywalność. Czajnik zagwizdał. Z kubkiem gorącej herbaty rozsiadła się w
fotelu. W mieszkaniu panowała cisza, a w jej głowie toczył się dialog pomiędzy Zenonem
Gryglewskim - pracownikiem technicznym i Wiolettą Adwent - rejestratorką
medyczną, skrycie w Zenonie zakochaną. Dyskretnie przysłuchiwała się tej
rozmowie, nie chcąc spłoszyć delikatnych uczuć i gdy Zenon udał się już do
swoich obowiązków a Wioletta odprowadziła go rozmarzonym wzrokiem, odstawiła
pusty kubek i sięgnęła po laptopa. Zapisała szybko podsłuchaną rozmowę, troszkę
tylko podkręcając atmosferę. Dopisała też kilka kolejnych scen i z uczuciem
satysfakcji poszła pod prysznic.
Zbliżało się południe. Idealna pora
na długi spacer. Uzbrojona w aparat fotograficzny poszła do parku. O tej porze
roku był najładniejszy. Mogła tak spacerować godzinami i obserwować. Polować na
kolory. Łapać nastroje. Podpatrywać swoich przyszłych bohaterów i wymyślać im
historie. Zamiast notatek robiła zdjęcia. Setki zdjęć. Potem wybierze to jedno
jedyne, które stanie się początkiem, albo może końcem nowej powieści.
Szczęśliwa wróciła do domu. Tuż za
progiem zrzuciła buty, odwiesiła płaszcz, pootwierała wszystkie okna i włączyła
swoją ulubioną płytę. Miała ochotę tańczyć, ale była głodna. Zatańczyła więc
sobie przy garach, pichcąc coś na szybko. Zjadła już powoli, delektując się
smakiem i zapachem. Wyłączyła muzykę. Zamknęła okna. Usiadła przy biurku.
Przejrzała rachunki. Ogarnęła bałagan w papierach. Uporządkowała notatki.
Zerknęła do kalendarza. Zadzwoniła do przyjaciółki. Umówiła wizytę u dentysty.
Nadchodził wieczór. Lubiła ten czas,
gdy już wszystko, co musiało być zrobione, było zrobione i teraz pozostawało
tylko to, co zrobić chciała. A dzisiaj chciała coś dokończyć. Wyłączyła
telefon. Zrobiła sobie duży kubek herbaty. Sprawdziła, czy zamknęła drzwi na klucz.
Usiadła w fotelu z laptopem na kolanach i zaczęła stukać w klawisze. Tuż przed
świtem skończyła.
Obudziła się zmęczona. Towarzyszyło
jej dobrze znane uczucie lęku. A co, jeśli się uda…
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza