Eulalia wstała w kiepskim humorze. Wczorajsza randka to była
katastrofa. Niepotrzebnie dała się namówić. Zrobiła to właściwie tylko dlatego,
by nie robić przykrości przyjaciółce, ale teraz to się poważnie zastanawiała
nad tym, czy to jest faktycznie jej przyjaciółka. Prawdziwa przyjaciółka nigdy
nie umówiłaby jej z takim typem. Czy to tak trudno przewidzieć, że ona,
właścicielka pięciu rasowych kotów, w życiu nie dojdzie do porozumienia z
hodowcą kanarków. Gdzie ta Baśka rozum miała?! Im dłużej myślała o całej
sytuacji tym bardziej byłą wściekła. Nie wiedziała tylko, czy bardziej złości
się na Baśkę, która po dwudziestu latach przyjaźni zachowała się tak, jakby
były znajomymi tylko z Facebooka, czy na siebie samą. Mogła przecież
zaufać intuicji i zostać domu. Facet posiedziałby sobie sam w tym
obskurnym barze, wychylił ze trzy piwa i wrócił
spokojnie do domu. A tak chłop leży na oddziale intensywnej terapii w
stanie krytycznym. Żeby jakoś rozładować stres Eulalia postanowiła zrobić
porządek na strychu. Nie lubiła
sprzątać. Wręcz nienawidziła. Porządki mogła robić jedynie w stanie silnego
wzburzenia. Dzisiaj był więc dzień idealny. Zaopatrzona w gumowe rękawice,
maseczkę, detergenty, wory na śmieci i szczoty różnego rodzaju wspięła się po
skrzypiących stromych schodach. Koty ochoczo polazły za nią, chociaż na strychu
od lat nie było żadnej myszy.
Już w drzwiach
Eulalia zaplątała się w wielką pajęczynę. Wrzeszcząc, piszcząc, machając rękami
i tupiąc odtańczyła szaleńczy taniec. Koty rozpierzchły się po strychu zajmując
się swoimi sprawami. Eulalia rozpoczęła porządkowanie. Metodycznie, kawałek po
kawałku, torowała sobie przejście wśród kartonów, pudeł, skrzyń i worów pełnych
rzeczy należących do poprzednich właścicieli tego domu. Po pół godzinie dotarła
do okna. Otworzyła je na oścież, wpuszczając trochę świeżego powietrza. Wzięła
głęboki oddech i metodycznie, krok po kroczku, pudełko po pudełeczku, odkurzała
i selekcjonowała znalezione rzeczy. Początkowo robiła to zupełnie mechanicznie,
ale przedmioty jakie wydobywała z zapleśniałych i zakurzonych pudeł wydawały
się być zbyt wartościowe, aby zostać tak po prostu porzucone na strychu.
Eulalia zaczęła się zastanawiać dlaczego poprzedni właściciele nie wzięli ich
ze sobą i czy aby nie powinna się z nimi skontaktować. W jednym z pudeł
znajdowały się stare książki wśród których Eulalia dostrzegła piękne wydanie
„Pana Tadeusza” ze złoconymi brzegami stron oraz starannie oprawione pierwsze
roczniki „Przekroju”. Stara waliza pełna była eleganckich, wysokogatunkowych
materiałów, delikatnych, kolorowych i cudownie niepraktycznych. W skrzyni pod
oknem, równiutko poskładane, leżały komplety białej, haftowanej, wykrochmalonej
na sztywno pościeli i koronowe obrusy. W wielkim worze Eulalia znalazła
kilkanaście par butów, wcale nie znoszonych, zabezpieczonych przed deformacją
drewnianymi prawidłami. Niestety to nie był jej rozmiar. Spod kurzu i pajęczyn
wyłaniały się piękne, stylowe meble, nieco podjedzone przez korniki, lustra w
ciężkich, rzeźbionych ramach, żyrandole z kryształkami. Eulalia była coraz
bardziej zaskoczona i podekscytowana znaleziskiem. Złość na Baśkę minęła jej
zupełnie, zaprzestała więc sprzątania i skupiła się na poszukiwaniu skarbów. Zaglądała
we wszystkie zakamarki, otwierała każde, najmniejsze pudełeczko i każdą
szufladkę. Odnalazła związane wyblakłą, czerwoną wstążką listy z lat
dwudziestych dziewiętnastego wieku, pamiętnik żołnierza wojsk Andersa, stare
fotografie i komplet srebrnych sztućców z monogramem Ł.N, takim samym, jak ten
wyszyty na pościeli. Na dnie szuflady bieliźniarki, pod stosem ręczników,
natknęła się na drewnianą szkatułkę. Kiedy ją otworzyła, przysiadła z wrażenia,
chociaż właściwie mogła się tego spodziewać i nie powinna się już niczemu
dziwić. Zamknęła szkatułkę. Uszczypnęła się w ramię. Otworzyła szkatułkę. To
nie był sen. Złoty zegarek na łańcuszku, sygnet z herbem rodowym, brylantowe
kolczyki i naszyjnik. Wspaniały naszyjnik z pereł. Ale mi Baśka będzie
zazdrościć – pomyślała Eulalia i nie mogąc się powstrzymać natychmiast go założyła.
- Panie posterunkowy,
tłumaczę panu już trzeci raz, że Eulalia nie wyjechałaby nigdzie, nie
informując mnie o tym. Na pewno coś złego się stało. Czuję to. Jestem jej
najlepszą przyjaciółką. Musi pan przyjąć zgłoszenie zaginięcia. Musi pan coś
zrobić! Nie, nie będę czekała aż minie 48 godzin!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza