Dzień zaczął się zwyczajnie. Budzik. Prysznic. Kawa. Kanapki
do torby. Kurtka. Klucze. Kilka stopni w dół. I nagle skurcz jelit. I już wiedział, że dziś to ma raczej przesrane. Już nic nie ułoży się tak, jak
sobie zaplanował. Właściwie rowie dobrze mógłby zostać w domu, wrócić do łóżka i spać do
jutra, jutro zacząłby od nowa. Chciał nawet zadzwonić do szefa i jakimś wiarygodnym kłamstewkiem usprawiedliwić swoją nieobecność, gdy telefon zawibrował mu
w dłoni.
- Tak jest Szefie! Będę za godzinę na miejscu.
Tak… Oczywiście. - Wyszedł na deszcz. –
Kurwa mać!
Zbyt długo
szukał tego miejsca. Nie było go na żadnej mapie. Nawigacja pokazywała puste
pola, mimo, że wokół wyrastały z błotnistego podłoża domy w różnym stadium
gotowości do zamieszkania. Było nawet coś, co przy dużej dawce wyobraźni i
optymizmu można by było nazwać ulicą. Kiedyś pewnie otrzyma swoją nazwę i
chociaż najbardziej pasowałoby tu coś w stylu Zadole czy Zadupie radni powiatowi
wybiorą zapewne coś godniejszego. Ostrożnie lawirował między kałużami. Jeszcze
by tylko tego brakowało, żeby się teraz zakopał w tym błocku.
- To chyba tutaj? – przed największym i
najwyraźniej od jakiegoś czasu zamieszkanym już domem stała karetka, radiowóz i
kilka innych nieoznakowanych aut, a także paru robotników z sąsiedniej budowy.
- Kurwa! Gdzieś ty
był? Stary już pianę z pyska toczy! Na piętro zasuwaj! Raz! Raz!
- Zasrany dzień –
mruknął pod nosem wyciągając z torby swojego wysłużonego Nikona.
- O?! Jaśnie Pan
fotograf przybył. Panowie szczerzymy ząbki!
- Dajcie spokój
chłopaki, nie jestem w nastroju. Gdzie iść?
Nawet
szybko poszło. Pstryknął co trzeba i mógł wracać. Po drodze podrzucił materiał
do laboratorium. Wstąpił jeszcze do monopolowego. Nie był pewny, czy w domu ma
wystarczającą ilość alkoholu, za to był pewny tego, że bez znieczulenia dzisiaj
nie zaśnie. Nie mógł pojąć dlaczego? Dlaczego, do kurwy nędzy, ktoś buduje
sobie dom w takim miejscu?! Kto o zdrowych zmysłach, mając do wyboru cały świat,
stawia sobie chatę w najmniejszej, najbardziej zapyziałej i najciemniejszej dziurze w
tym kraju? A może tylko dla niego to miejsce jest takie? Może tylko on nie
potrafi dostrzec nieodpartego uroku błocka pod nogami, ciemnego lasu za
oknem i głuchej pustki wokół? Może wiosną jest tu pięknie? Może ludzie tutaj są
wyjątkowi? Może… ale jakoś nie bardzo mógł w to uwierzyć.
Zimno.
Próbował się poruszyć, ale ręce i nogi miał skrępowane. Głową też nie mógł ruszyć. Nawet oczu zamknąć nie dawał rady. Ostre
światło raziło go nieprzyjemnie. Chciał krzyknąć, ale nie udało mu się wyartykułować
żadnego słowa. Nieprzyjemne uczucie dezorientacji narastało,
by po chwili ustąpić miejsca wielkiemu zdziwieniu.
W polu widzenia pojawiła się
twarz jego żony.
Piękna.
Światło lampy sprawiało, że blond włosy
lśniły jak anielska aureola.
Ale uśmiech
już taki anielski nie był. Nie, to nawet nie był uśmiech. To jakiś grymas,
którego nigdy wcześniej u niej nie widział. I ten wzrok.
Czemu patrzy na niego
tak, jakby … i po co jej ta maszynka do tatuażu? To jakiś żart?! Przestań! To
nie jest zabawne.
Zdziwienie zastąpił ból ogarniający stopniowo całe ciało, od
czubka dokładnie ogolonej głowy po lewą piętę. Renata!!!
Obudził się
zlany zimnym potem o trzeciej trzydzieści trzy.
- Renata!!!
- Co jest? Czemu
krzyczysz? Coś ci jest? – Renata zapaliła nocną lampkę i złapała za telefon, gotowa dzwonić po pogotowie.
- Nic, nic,
zostaw. To tylko sen. Koszmar - mamrotał
- Ty może zmień
pracę, co? Albo urlop weź, chociaż kilka dni. Pojechalibyśmy sobie w Bieszczady. A może w
ogóle się tam przeprowadzimy, co? Będziemy hodować kozy, serki robić, grykę siać…
- Do księżyca wyć
…. - wziął żonę za rękę - Renatka?
- Co?
- A ty to w ogóle jesteś ze mną szczęśliwa?
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza