- „Przeszywa mnie dreszcz emocji, gdy
przedstawiam wam »tekst z podtekstem«” – przeczytała cicho Klara i natychmiast
odłożyła książkę na półkę. Czego, jak czego, ale wszelkiego rodzaju podtekstów
miała serdecznie dość. Tych wszystkich metafor, przenośni, owijania w wiele
warstw bawełny, przymrużania oczu. Nie chciała już niczego się domyślać. Nie
miała siły na dokopywanie się do drugiego, trzeciego czy siódmego dna. Była
zmęczona delikatną ironią, inteligentnym sarkazmem i ciężkim cynizmem.
Wyczuwając najdrobniejszą aluzję, krzywiła się ze wstrętem. Żarty, nawet te
najwyższych lotów, omijała szerokim łukiem. Potrzebowała szczerości. Czystej,
dziecięcej, może nawet troszkę autystycznej, bezpośredniości.
- „Miałem
krewnego, który studiował trygonometrię, aż mu wąsy odpadły, a kiedy już się
wszystkiego nauczył, przyszła jakaś Buka i go zjadła. No i leżał potem w
brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością!” – uśmiechnęła się do siebie i podała
książkę Bibliotekarce.
- Ma pani naszą kartę? – rutynowe pytanie
wprowadziło Klarę w konsternację. Miała.
Kartę do bankomatu, kartę kredytową, kartę stałego klienta drogerii, zakładu fryzjerskiego,
pijalni soków, baru „Dobra Kura”, lojalnościową kartę zagranicznego koncernu
paliwowego i parę innych absolutnie nieprzydatnych kart. Karty bibliotecznej
nie miała.
- Mam, ale niestety nie przy sobie…
- To w takim razie dowód osobisty poproszę –
Bibliotekarka cierpliwie poczekała, aż Klara wydobędzie dokument – Kiedy była
pani u nas ostatni raz?
- Nie pamiętam dokładnie, ze dwa… trzy lata
temu?
- Zmieniła
pani nazwisko? Nie mogę znaleźć w systemie - Klara podała nazwisko panieńskie.
- O jest pani! To wyrobimy kartę. Mamy teraz nowy
system. Można rezerwować książki przez Internet. Proszę, tu się pani zaloguje –
Bibliotekarka podała Klarze karteczkę z adresem strony i hasłem i bardzo
szczegółowo poinformowała o regulaminie, delikatnie akcentując konsekwencje nie
oddania książki w terminie.
- Dziękuję – wyszeptała Klara i wyszła z
biblioteki. Tuż za drzwiami, sprawdzając czy na pewno nikt jej nie widzi,
uniosła książkę do twarzy i wciągnęła w nozdrza zapach pożółkłych, zakurzonych
kartek. Kojarzył jej się z domem, niezupełnie beztroskim dzieciństwem i całym wszechświatem
możliwości.
Bardzo lubię biblioteki, ale tylko na początku. Potem niestety wychodzi jak kiepsko są zaopatrzone.
OdpowiedzUsuńNie mają pieniędzy na to, na tamto, a jak już mają to kupują nie to co chcesz, ale ostatnio moja mała osiedlowa biblioteka mnie zaskoczyła i kupiła zamówioną przeze mnie książkę. Ja niestety wredna zapisałam się do Legimi i czytam na czytniku. Nie wiem już jak pachną książki. Jedynie te moje domowe.
Klaro kochana wróć proszę, bo bardzo Cię lubię.
A ja nie wyobrażam sobie życia bez zapachu książek! Kupować nie bardzo mogę, bo ... już miejsca w domu brak, więc zostaje biblioteka. Masz rację, że na półkach nie zawsze jest to, co najbardziej chciałabym przeczytać, ale to i tak wspaniała sprawa, że można wziąć do domu prawdziwą książkę, za darmo!
UsuńKlara wróci. Negocjuję z nią warunki ;)