Marianna była bardzo pracowita. Przez cały tydzień, dzień w
dzień, od rana do późnego wieczora sumiennie wykonywała swoje obowiązki, a
miała ich, jako kierowniczka zmiany, wiele. I kiedy po całym dniu harówki do
domu wracała zmordowana, oczekiwała obfitej wieczerzy, koniecznie z deserem i
kompotem, masażu stóp spuchniętych, kąpieli z pianą pachnącą i świeżej pościeli.
No i rzecz jasna sprawnego kochanka.
Jeremiasz znał
dobrze wymagania żony i zwykle, gdy tylko rankiem drzwi za Marianną zamykał,
natychmiast brał się do ogarniania domu, zmywania, sprzątania, gotowania,
pieczenia, smażenia, polerowania, prania, prasowania, tak by małżonka
zadowolona była.
Zwykle, bo dzisiaj
Jeremiasz pożegnał Mariannę, a potem na kanapie legł, pilota w dłonie wziął i sześćset
siedemdziesiąt pięć dostępnych kanałów telewizji różnorakich równocześnie oglądać
zaczął.
Nieśpiech
natychmiast zza szafy, za którą ukrywał się od dawna i tylko na sposobność
dogodną czekał, wychynął i obok Jeremiasza na kanapie się umościł, powolność
ruchów i gnuśność umysłową coraz większą u gospodarza powodując.
Godziny mijały,
czas powrotu Marianny się zbliżał, a Jeremiasz nic tylko kanały przerzucał, od
czasu do czasu po brzuchu się podrapał, raz po raz wiatry puszczał, nogę lewą
na prawą zarzucał lub odwrotnie, lecz żadnej roboty się nie chwytał. Chciał, a
pewnie, że chciał, ale im bardziej chciał, tym bardziej nie mógł. Nieśpiech już
mu całkiem na głowę wlazł.
I gdy Marianna
do domu wróciła, Jeremiasz nie wstał z kanapy i nie powitał małżonki, jak
zwykle, bukietem kwiatów sezonowych. Bucików z nóg zmęczonej kobiecie zezuć nie
pomógł. Do stołu jadłem zastawionego nie poprowadził. Marianna już chciała na Jeremiasza
huknąć i tradycyjnym spotkaniem u adwokata pogrozić, ale Nieśpiecha umykającego
za kanapę kątem oka ujrzała.
Za telefon
złapała i dawaj po sąsiadkach dzwonić i o zaklęcie przeganiające gagatka
dopytywać.
Obdzwoniła wszystkie znajome i całą rodzinę i nic. Żadna z
pan zaklęcia owego nie znała a tylko jedna z przesłuchiwanych w ogóle o Nieśpiechu
słyszała.
Nie pozostało Mariannie,
więc nic innego, niż mimo ogromnego zmęczenia, zakasać rękawy i samej
mieszkanie do porządku doprowadzić, Jeremiaszowi obiad ugotować, potem chłopa biednego
nakarmić i do łóżka przenieść, żeby salonu nie blokował, bo spać będzie
przynajmniej do następnego poniedziałku.
A było kajecik z
zaklęciami od prababki wziąć i starannie przechować, a nie ze staruszki się wyśmiewać,
że w zabobony wierzy. Jak taka nowoczesna być chciała, to teraz ma!
hahahahahaha a to ci Nieśpiech !
OdpowiedzUsuńLenka, nie znasz czasem zaklęcia? Święta idą...
UsuńCudowne. Znam tego Niespiecha, ale zaklęcia nie :-(
OdpowiedzUsuńczyli prawdę piszą, że zaklęcia nie zna już nikt :(
Usuń