Gdy po raz pierwszy od tygodni zaświeciło słońce, a temperatura
nagłym susem przeskoczyła dwadzieścia stopni, Marianna zadecydowała, że najwyższy
czas zimowe odzienie schować i w lżejsze fatałaszki wskoczyć. Jeremiasz decyzję
małżonki z radością przyjął. Ciężkie zimowe buciory na pepegi szybciutko
zamienił. Zdecydowanym ruchem Nieśpiecha z głowy zrzucił i na pierwsze piwko
pod chmurką natychmiast sprężystym krokiem wyruszył.
Marianna sama w
domu została z zamiarem przeprowadzenia gruntownych porządków we własnej
garderobie. Zwykle nie zajmowało jej to zbyt wiele czasu, gdyż kobietą była
bardzo zorganizowaną, tym razem jednak napotkała poważną przeszkodę. Płaszcze
kurtki i swetrzyska, szaliki czapki, rękawice i onuce sprawnie w pudła
pochowała, naftaliną przesypała i na strych wyniosła. W drodze powrotnej kolorowe
pudełka z pachnącymi tropikalnym kwieciem letnimi łaszkami przyniosła. Szafę porządnie
umyła. Pozostało rzeczy na półkach poukładać i na wieszakach umieścić.
Wzięła Marianna
pierwszą sukienusię w dłonie, pogładziła delikatny materiał i tak tylko dla
formalności przed lustro podeszła, by utwierdzić się w przekonaniu, że cudnie
będzie wyglądać w tych groszkach zielonych. Jak spojrzała, tak wrzasnęła z przerażenia.
Ujrzała, bowiem w lustrzanej tafli tuż obok własnego odbicia, stwora jakiegoś paskudnego.
Stał na grubych, krótkich nóżkach, w tłustych łapskach nadgryzioną bułę z
boczkiem trzymał, a mlaskał tak, że aż mu potrójny podbródek obijający się o brzuszysko
wielgachne poklaskiwał.
Marianna do
strachliwych kobiet nie należała i kolejny wrzask już wcale nie z przestrachu z
jej ust się wydobył, ale ze złości wielkiej. Rozpoznała, bowiem Marianna w
opasłym stworze Żyrownika. Spasiony demon całą zimę chował się w kuchni,
podjadając tłustsze kąski i mleko podpijając, a co Żyrownik sam zjadł, to się w
ciele Marianny podwójnie odkładało.
I teraz stali tu sobie razem, przed lustrem,
podobni jak dwie krople wody. Żyrownik dumny z dobrze wykonanej roboty i
nagrody oczekujący. Marianna zaś wściekła przeokropnie, bo przecież w
dzisiejszych czasach taka postura nie o bogactwie i szczęściu świadczyła, ale
wręcz przeciwnie, jednoznaczną oznaką nędzy i chorób wszelakich była.
Gdy więc Jeremiasz
późnym wieczorem do domu wrócił, w humorze doskonałym i nastroju romantycznym,
zastał jedynie pustą lodówkę, z której Żyrownik ostatnie paróweczki bezczelnie wyżarł
oraz liścik jakowyś, w pustej lodówce pozostawiony. Listem tym Marianna
Jeremiasza informowała, że zanim dwudziestu kilogramów tłuszczu na nowo
otwartej i całodobowo czynnej siłowni nie wytopi, do domu nie wróci. A gdyby
Jeremiasz głodny był, to woda w dzbanku stoi i sucharki na talerzyku obok leżą.
I wszystkie sobie sam zjeść może.