Skuszona tytułem, nie zwróciłam uwagi
na infantylne i
nadmiernie entuzjastyczne
opinie czytelniczek
i niestety mocno się
rozczarowałam.
Nawet zirytowałam w kilku momentach.
Niestety tak to jest, gdy się starszy pan
zabiera za pisanie
o dylematach życiowych
młodej współczesnej kobiety.
Wyszło kiepsko pod każdym względem.
Użycie w tytule słowa „terapia” jest mocnym nadużyciem.
Żadną terapią, bowiem nie jest jednorazowa wizyta
u
psychologa, nawet gdyby był on utytułowanym profesorem.
Tym bardziej terapią nie
jest „dobra” rada wiejskiego proboszcza.
Przytaczać jej tutaj nie będę,
bo
domyślić się łatwo,
cóż takiego mógł zaproponować ksiądz,
jako remedium na
kłopoty małżeńskie.
Do tego całość, napisana jest w stylu
opowiastki dla
nastolatek,
językiem, który niby dowcipnym ma być,
ale jakoś nie bardzo śmieszy.
A zakończenie?
No dobra, przecież nie będziecie tego czytać!
Powiedzcie mi, która kobieta, ładna, zgrabna, wykształcona i
zaradna,
do tego jeszcze przed czterdziestką,
po dwudziestu latach życia
ze
starszym od siebie alkoholikiem
udającym pisarza,
mając możliwość natychmiastowej zamiany delikwenta na nowszy
i zdecydowanie lepszy model,
nie zrobi tego, będąc bohaterką powieści?
Która nie chciałaby tego zrobić w realnym życiu?!
Niestety, jeśli jakaś Paulina w podobnej życiowej sytuacji, książeczkę
tę przeczyta,
może odnieść wrażenie, że:
Po pierwsze jej problemy są wydumane,
a
ona sama zdecydowanie zbyt drobiazgowa.
Po drugie,
nawet gdyby się zdecydowała na spotkanie
z
terapeutą, na pewno trafi na jakiegoś idiotę,
który ograbi ją z ostatnich
schowanych przed mężem groszy.
Po trzecie,
jeśli jeszcze jej to do głowy nie przyszło,
autor spieszy donieść,
że gdyby tylko chciała o lepsze życie dla siebie zawalczyć,
to jej własna matka niechybnie ją wydziedziczy.
I tym sposobem,
pod pozorem lekkiego czytadełka,
mąż
alkoholik obronił swoją pozycję
świętej krowy w rodzinie,
a kobieta została zagoniona tam,
gdzie jej miejsce.
Śmieszne? Nie bardzo.
Pani Paulino, proszę się zgłosić na terapię,
jest pani
współuzależniona.
Koszmarek z długimi zębami wampira.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie - nie sięgnę.
nie sięgaj! ja chętnie zmieliłabym tę książkę i przerobiła na papier toaletowy, ale grzecznie oddam do biblioteki
OdpowiedzUsuńCzyli jeśli dobrze rozumiem, Pan o psychoterapii nie wiedział nic a nic,o tajnikach ludzkiej duszy jeszcze mniej a jednak poszedłw to trzęsawisko?
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam co pan wiedział a czego nie wiedział i kogo tak naprawdę próbował ośmieszyć, ale wyszło niestrawnie i jeszcze mi się odbija.
Usuń:(
OdpowiedzUsuń