Tłoczyli się w kamerliku Starszego Pomagacza i obserwowali obiekt
zza szyby. Każdy z nich robił szczegółowe notatki. Jeden nagrywał film, inny
robił zdjęcia. Na bieżąco przesyłali dane do swoich szefów. Taki przypadek nie
trafiał się obecnie zbyt często. Rzadko kto decydował się na samodzielne
wykonanie ostatniego kroku. Wszyscy rutynowo korzystali z usług Wielkiej
Trójcy, wybierając dostosowane do własnych potrzeb i możliwości finansowych,
pakiety. Jedni decydowali się wyłącznie na Pośrednika, inni korzystali z usług
Zastępcy albo wzywali Pomagacza. Najbogatsi brali cały zestaw. Ten tutaj, desperat
i uparciuch, spowodował niezłe zamieszanie.
A tak na niego liczyli, gdy przychodził na świat.
Jego rodzina, przez pokolenia zapewniała Wielkiej Trójcy
spore zyski. Zapowiadało się, że i na nim dobrze zarobią. Co poszło nie tak? Próbowali
przecież wszystkich dostępnych sposobów, wysyłali swoich najlepszych ludzi.
Wszyscy ponieśli porażkę. Kilkunastu odeszło z roboty, doświadczając wcześniej ostrego
załamania nerwowego. Dwóch poprosiło o pomoc w przedterminowym przejściu na
drugą stronę tunelu. Jeden z pośredników został Agentem Dołu, licząc na to, że
skoro tu nie odnosi sukcesu, to być może tam. Nie udało się, ale jako wybitny
specjalista przez długie lata pełnił rolę podwójnego agenta. Teraz odpoczywa na
emeryturze i dorabia, jako egzorcysta. Niezły jest, trzeba przyznać.
Grupa naukowców z Uniwersytetu Trzech Sposobów przeprowadziła
szczegółowe badania i opracowała nowe, skuteczniejsze metody werbunku. Osiągnęli
spory sukces. Konsorcjum Wielkiej Trójcy przeżywało swój złoty okres. Gdyby udało
im się opracować metodę również na tego typa, weszliby w fazę diamentową.
Tak czy siak, dla wszystkich trzech wspólników cała sytuacja
była, dość frustrująca, jednak postanowili wykorzystać ją marketingowo.
Copywriterzy siedzieli po nocach, wypuszczając w świat coraz chwytliwsze hasła
reklamowe, a ludzie łykali je jak pastylki prozaku. Liczba zamówień na pełne
pakiety rosła lawinowo. Kupowali usługi dla siebie, dla rodziny, dla uboższych
krewnych w ramach prezentów urodzinowych a nawet dla nienarodzonych jeszcze
potomków.
Pojawiały się artykuły w prasie, powstały dwa niskobudżetowe
filmy pełnometrażowe, a najpoczytniejsza pisarka zapowiedziała trzydziestotomową
sagę, która rozeszła się błyskawicznie w przedsprzedaży. Telewizja nadawała
serial paradokumentalny, odpowiednio podkręcając emocje i sprytnie lokując
produkt. Oglądalność rosła z dnia na dzień.
Wirtualne portfele szefów konsorcjum pękały w szwach.
Niestety zaczynało brakować ludzi do pracy. Wyszkolenie
nowego Zastępcy, Pośrednika czy nawet Pomagacza nadal trwało zbyt długo, mimo,
że zrezygnowano już z kursów etyki i psychologii, zawieszono wykonywanie
kandydatom testów empatii oraz dokonano reinterpretacji przepisów prawnych. Brakowało
też ludzi do obsługi biur, nie mówiąc o pracownikach technicznych. Najtrudniej jednak
było znaleźć kogoś sensownego do działu bajek trumiennych. Cudzoziemcy nie
wchodzili w grę. Język polski nie należał do najłatwiejszych. Ta cholerna
ortografia, skomplikowana interpunkcja, nieprzetłumaczalne związki
frazeologiczne, języki mniejszości, gwary, regionalizmy. Nie, tu musieli pracować
bardzo dobrze wykształceni ludzie. Do tego powinni cechować się odpowiednim
poziomem wrażliwości, mieć dar intuicji oraz koniecznie posiadać umiejętność
przyjmowania różnych wcieleń. No i charakter musieli mieć nieskazitelny.
Charakter pisma rzecz jasna. Zwykły człowiek nie mógł napisać dobrej bajki
trumiennej, a złej nikt by nie zamówił. Jakiś czas temu konsorcjum próbowało zrezygnować
z egzemplarzy dedykowanych i przejść w tryb produkcji seryjnej, co okazało się
kosztownym błędem. Kilka lat
odbudowywali zaufanie klientów i odrabiali finansowe straty. Nie mogą sobie pozwolić
na coś takiego drugi raz. Dlatego teraz szczegółowo planują kampanię
rekrutacyjną. Lada moment cały kraj zaleją informacje o castingach na
bajkopisarzy. Zaangażowali w akcję największe sieci handlowe. Obiecali atrakcyjne
nagrody dla zwycięzców. Powinni ruszyć się ci skrajni introwertycy o wrażliwości
graniczącej z neurotyzmem, na których najbardziej im zależało.
Byle tylko zdążyli ze wszystkim zanim ten tutaj samodzielnie
wyzionie ducha.
Początek całej historii jest tutaj a ciąg dalszy niedługo nastąpi.
Czyżby ciąg dalszy samodzielnego przejścia na drugą stronę to znaczy człowieka, który nie może się zdecydować czy przejść czy zostać? W każdym razie dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńtak, to ciąg dalszy
Usuń