To miał być zwyczajny spacer. Z mężem i z psem. Na chwilkę. Do parku. Nie był.
Zaczął się od dołków, w które nieomal nie wpadliśmy, bo właśnie trwał remont głównej alei.
Zamiast ciszy i swieżego powietrza - okropny hałas i smród spalin.
No trudno, może dalej będzie już spokojnie?
Nie było!
Było dużo głośniej i chwilę później, zostaliśmy przerzuceni w przeszłość.
A kiedy zorientowaliśmy się, co jest tego całego zamieszania źródłem, w miejsce zaskoczenia i złości, pojawił się zachwyt.
Mnie, moja rówieśniczka, Syrena.
Zadbana i dopieszczona zdecydowanie bardziej niż ja.
I, w czasach mojego dzieciństwa kojarzący mi się z absolutnym luksusem, Fiat Mirafiori.
Męża oczarował Mercedes.
Obydwoje wzdychaliśmy do wspaniałego Porsche.
oraz tej oto przyczepy, będącej najpewniej wehikułem czasu
bo oto nagle pojawiło sie takie cudo motoryzacji
i tym razem oszalał nasz mały biały luksusowy pies.
Z trudem odnaleźliśmy portal do naszych czasów
i o mało co nie zginęliśmy pod kołami
rozpędzonego do ponadświetlnej Poloneza.
Zdjęcia tamtego bolidu nie mam.
Nie zdąrzyłam zrobić ;)
A to Rajd Śląska był.
Odbywał się od 5 do 7 września.
Na Stadionie Śląskim autka miały serwis.
W czwartek o 12.00 byliśmy jedynymi widzami.
Piękny ten przedostatni - wehikuł czasu. Może wóz supermena :)
OdpowiedzUsuńmoże tak, tego mena nie widziałam ;)
OdpowiedzUsuńLuksusowy piesek ma luksusowy gust 😉
OdpowiedzUsuńO tak! i wybredny jest jak cholercia :)
Usuń