Mam z Margaret Atwood ten sam problem, co z Olgą Tokarczuk.
Oczywiście, nie chodzi o problemy interpersonalne, ponieważ ani jednaj ani
drugiej pisarki nie znam osobiście, chociaż bardzo chętnie bym poznała. Od pani
Olgi dzielą mnie jedynie dwa, a może nawet tylko jeden kontakt, więc
zasadniczo mogłybyśmy się spotkać kiedyś, gdzieś, przypadkiem na gruncie towarzyskim. Na
spotkanie z panią Margaret raczej nie mam szans. Natomiast spotkania z twórczością
obu pań są dla mnie zawsze zaskoczeniem.
Gdyby mnie ktoś zapytał czy lubię prozę wymienionych autorek, to w pierwszej chwili powiedziałabym: Ależ oczywiście! - By już po chwili dodać: To zależy.
Gdyby mnie ktoś zapytał czy lubię prozę wymienionych autorek, to w pierwszej chwili powiedziałabym: Ależ oczywiście! - By już po chwili dodać: To zależy.
Bo opowiadania zasadniczo bardzo, ale powieści już niekoniecznie.
Choć nie wszystkie, bo jedne mnie zachwycają, a po inne najwyraźniej sięgnęłam w
nieodpowiednim czasie lub nastroju. Ale właściwie opowiadania też nie wszystkie
jednak, bo z tych, które właśnie wzięłam do ręki to tylko pierwsze cztery.
I trochę mi żal.
„Moralny nieład”, z fascynującą
fotografią Elizy Lazo de Valdez na okładce, jest rodzajem autobiografii. Portretem
pamięciowym, naszkicowanym z fragmentów wspomnień z różnych okresów życia
pisarki, który stał się dla mnie niezbyt czytelny, mniej więcej od wejścia
Margaret w dorosłość, by wyostrzyć się w wieku już mocno dojrzałym.
A może to tylko kwestia moich doświadczeń z
poszukiwaniem własnej tożsamości?
No nic, będę musiała zajrzeć do tych opowiadań raz jeszcze, za
jakiś czas. I nie czekać z zapisaniem refleksji po lekturze zbyt długo, tak jak tym
razem, bo niestety umknęły i już ich nie dogonię. W pamięci zostanie mi jedynie
okładka i to, że złych wiadomości absolutnie nie należy przyjmować przed śniadaniem.
No i może jeszcze analiza pewnego wiersza. A, i głowa jeźdźca bez głowy też! I
byty, byty też zapamiętam. Reszty wszystkich strasznych, trudnych, pogmatwanych
spraw, skomplikowanych relacji rodzinnych i moralnych dylematów, to ja chyba pamiętać
nie chcę.
Mam własne.
Nie czytałam tych opowiadań i po tym co napisałaś mam ochotę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy moje odczucia będą podobne, bo ja też nie zawsze i nie wszystko lubię u tej pisarki
i u Olgi Tokarczuk. Niestety przez Księgi Jakubowe nie przeszłam, a to podobno taka wybitna lektura.
Teraz czytam część trzecią trylogii fantastycznej Margaret Atwood i mam dość, choć lubię fantastykę
i tematy związane ze światem po apokalipsie. Nie da się uwielbiać ani jednej ani drugiej autorki.
Najwyraźniej się nie da ;)
UsuńA ja bym chciała, żeby tak łatwo było: nazwisko autora na okładce i w ciemno biorę, bo wiem, że lubię, albo nie.