Sięgnęłam po NIE MA nie dlatego,
że zostało uhonorowane nagrodą NIKE
i nie dlatego, że jakoś
wyjątkowo lubię czytać reportaże.
Ostatnio właściwie w ogóle ich nie
czytam. Nie kupuję też gazet.
Czasem obejrzę w telewizji film
dokumentalny Ewy Ewart
albo Kobietę na krańcach świata i to
wszystko.
Więc czemu NIE MA?
Bo Mariusz Szczygieł.
I też nie od
zawsze.
Od momentu znalezienia w książkach
przeznaczonych na makulaturę pozycji „Zrób sobie raj”, która
bardzo pomogła mi w dopełnieniu procesu żałoby po ojcu. Wtedy
jeszcze nie wiedziałam, że książki które się nie wypożyczają
zostają skazane na skup makulatury. Naiwnie sądziłam, że w bibliotekach książki mają pewną emeryturę, nawet wówczas, gdy nikt ich już nie czyta.
Okazuje
się jednak, że aby wykazać, żywotność księgozbioru, trzeba jego część „zamordować”, o czym z przerażeniem przeczytałam w rozdziale „Ubytkowanie”.
Nie, to było raczej
zaskoczenie i smutek.
Z przerażeniem czytałam rozdział „Śliczny
i posłuszny”.
A „Gwiazdę wszystkich willi” to już z zachwytem i
silnym postanowieniem,
że w tym roku, koniecznie muszę
na wycieczkę do Pragi.
Książki
Mariusza Szczygła nie czyta się łatwo, bo tam strasznie dużo
JEST.
Trzeba
powolutku.
Po kawałeczku.
Ostrożnie.
Dowody
na istnienie. Warszawa 2018.
NIE
MA
Ta książka jest pierwsza na liście do kupienie w tym roku. Tak jak myślałam, trzeba się delektować powolutku tą lekturą, by zebrać jak najwięcej dla siebie.
OdpowiedzUsuńRozpoczęcie roku od takiej lektury od razu inaczej ustawia perspektywę. Będę z ciekawością czekać na twoje refleksje.
UsuńSporo refleksji... różnotematycznych... przez myśli mnie się przewija... Po pierwsze dziękuję za rekomendację Abbi Waxman - gdyby nie Ty, to okładka książki wypożyczonej przez moją Mamę z biblioteki nie przyciągnęłaby mojej uwagi, a szkoda, bo książka warta jest przeczytania, o czym głoszę na prawo i lewo. Po drugie: Mariusz Szczygieł i jego twórczość są mi kompletnie nieznane. Po trzecie: poraziłaś i przeraziłaś mnie informacją o żywotności księgozbioru! Ja się chyba zacznę pytać pań bibliotekarek które tytuły są przeznaczone na odstrzał i je wypożyczę! Po czwarte: Nie trafiłam na książkę, która pomogłaby mi uporać się ze zbyt wczesną utratą Taty... no może, lektura Jego ulubionych książek. Po piąte: Praga jest moim jednym wielkim turystycznym rozczarowaniem - byłam na nią napalona jak kotka w marcu... - i nie... nigdy więcej żadnej Pragi.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje zapiski zachęcają do lektury. Może przyczynie się do ocalenia choć jednej książki ;) Przykro mi, ze Praga tak cię rozczarowała. Byłam kilka razy i wciąż mam niedosyt. Ale nie były to wizyty ze zorganizowaną wycieczką w szczycie sezonu i generalnie to ostatnia wydarzyła się dość dawno. No, ale z miastami to jak z książkami, trzeba trafić na swoje w odpowiednim czasie ;)
UsuńPrzypomniał mi się Cmentarz Zapomnianych Książek i chyba odświeżę znajomość z Zafonem :) Zorganizowana wycieczka, i to w szczycie sezonu, zdecydowanie nie wchodzi w grę - jedzie się własnym sumptem, łazi gdzie chce, i ogląda to co się lubi, co interesuje, co bardzo chciało się zobaczyć. Niekoniecznie jest to zgodne z tym, co polecają w przewodnikach. Raz, że "trzeba trafić na swoje miasto w odpowiednim czasie", a dwa, że trzeba trafić na swoje miasto, na swój kraj. I wtedy czas staje się drugorzędnym kryterium. Dla mnie takim krajem jest Portugalia - odwiedziłam Lizbonę dwa razy w ciągu dwóch ostatnich lat,a w lutym lecę na Maderę. Ten kraj mówi do mnie dużymi literami i grubą czcionką :)
UsuńPo filmie "Lisbon story" też chciałam tam jechać, ale po pierwsze daleko a po drugie w czasie w którym miałabym czas, zdecydowanie za ciepło no i ja strasznie boję się latać.
UsuńMoże ciężar tej książki mnie powalił. Nie przeszłam. Już pierwsze opowieści czy reportaże, a może refleksje, sprawiły, że miałam dość. Prawie tak jak Ty z Murakamim. Są książki, które do mnie przemawiają i takie, które uparcie milczą. Ta akurat dla mnie to wielki milczek. Za to o dziwo, wydawałoby się cięższa, Fikcje Borgesa wiele gada. I co poradzić? Nic.
OdpowiedzUsuńNo, nic się na to poradzić nie da. I wcale nie trzeba.
UsuńDo Murakamiego zrobię kiedyś jeszcze jedno podejście, żeby się ostatecznie przekonać ;)